Po roku przerwy w pieczeniu pieczywa postanowiłam przeprosić się z zakwasem i na nowo rozpocząć 'hodowlę'. W tym celu wybrałam się do pobliskiego młyna i nabyłam przeróżne mąki. Zakwas powstał z mąki żytniej razowej wymieszanej z żytnią białą. Drugiego dnia zakwas był już puszysty i domagał się kolejnej dawki pożywienia. Po pięciu dniach dokarmiania zdecydowałam wreszcie go wypróbować. Na pierwszy ogień poszły pszenne bułeczki z przepisu Liski, troszkę przeze mnie zmodyfikowanego. Podejście nr 1 nie do końca było udane, prawdopodobnie z powodu młodego zakwasu (bułeczki nie urosły lecz i tak smakowały wybornie) ale zawzięłam się i przy drugiej próbie zwiększyłam ilość zakwasu i drożdży. I tym razem się udało :)
Bułeczki wyszły przepyszne, z cieniutką chrupiącą skórką i lekkim, delikatnym miąższem o słabo wyczuwalnym kwaśnym smaku. Zachęcam do wypróbowania.
Składniki:
- 170 g zakwasu żytniego (u mnie młody- pięciodniowy)
- 300 g mąki pszennej
- 100 g mąki orkiszowej
- 170 - 200 g wody (użyłam 180 g)
- 2 łyżki oliwy
- 1 łyżeczka miodu
- 1 łyżeczka soli
- 1 łyżeczka suszonych drożdży (użyłam 1,5 łyżeczki)
- 2 łyżki pestek z dyni
[Listonic]
Mieszamy zakwas, wodę i drożdże. Następnie dodajemy oliwę, miód i sól, mieszamy. Stopniowo wsypujemy obie mąki i wyrabiamy . Ciasto powinno być miękkie ale nie może rozchodzić się na boki. Na koniec dodajemy pestki i krótko wyrabiamy. Przekładamy ciasto do miseczki wysmarowanej oliwą, przykrywamy lnianą ściereczką i odstawiamy do wyrośnięcia na około godzinę. Ciasto powinno podwoić swoją objętość.
Po tym czasie z ciasta formujemy bułeczki, kładziemy na blachę wyłożoną papierem zachowując odstępy i ponownie czekamy aż lekko się napuszą (u mnie trwało to ok. 30 min.). Nastawiamy piekarnik na 230 st. C. i pieczemy około 12 min.
Smacznego.
Ale buły!!! pożarłabym ekran :) prezentują się znakomicie.
OdpowiedzUsuńDziękuję Wiewióreczko i zachęcam do pieczenia :)
OdpowiedzUsuń